poniedziałek, 10 listopada 2014

Wjeżdżam !



Na razie tych widoków już dość !!! Wow miesiąc wolnego to się nazywa mieć szczęście ;) po pierwsze : zero pracy szoook ;) po drugie nareszcie normalna pogoda no i po trzecie relaks i nic nie robienie, słońce,super jedzenie no i czego więcej chcieć ;) Żegnaj Dublin na miesiąc nie będzie mi cię brakowało !!!








piątek, 17 października 2014

Sardynia na wakacje ? Tak czy nie?

                 
           
Sardynka, Sardynka, Sardynka ;) poraz kolejny i w dalszym ciagu niedosyt. Pięknie jest wszędzie ale tym razem wybraliśmy południe Costa Rei. Musieliśmy lecieć do Alghero bo nie mieliśmy innego wyjścia. Ale jak ktoś ma szanse to najlepiej poleciec do Cagliari. Costa Rei to wybrzeże na południowym wschodzie.



Nasz pierwszy dzień spędziliśmy na plaży Di Santa Giusta. Zaczęliśmy od prawie początku ;) Oczywiście jako,że był to pierwszy dzień zachwytu nie było końca ! Piękna krystaliczna woda świetna pogoda i mało ludzi. Dla mnie jest to jedna z najfajniejszych plaż na Costa Rei. Być może był to efekt pierwszego dnia pobytu ale mimo wszystko lazur zrobił swoje ;) 



A to chyba powód dlaczego plaża nazywa się Santa na najwyższym wzniesieniu jest usytuowany Jezus chyba fajnie się mu tam stoi bo widok stamtąd jest powalający ;) 



Stąd widać dokładnie aż po horyzont lazur, kryształ, szmaragd ech... 



Cala Sinzias (poniżej) południowa cześć Costa Rei. To plaża dla bardziej wygodnych ;) Jest tu bar toalety i wypożyczalnia motorówek trochę bardziej "cywilizacyjnie" niż na większości plaż na Sardynii co nie znaczy że piękniej jednakże ten lazur wody w niczym nie ustępuje pozostałym ;) Myślę, że to jest świetne miejsce jeżeli ktoś wybiera się z dziećmi widziałam tam rożne przedmioty które były umocowane na stałe do zabawy i pełno biegających brzdąców ;)






Ten super widoczek poniżej to taki mały odludek ;) Zaraz za Capo Ferrato jest Cala sa Figu to plaża która jest w przewodnikach i katalogach ale nie o tej mowa bo na lewo od Cala sa Figu jest mała plazyczka której nie ma w żadnych książkach. Spokojna w zaciszu i piękna. Jest piasek i skałki super miejsce do nurkowania. Żeby zobaczyć ten super widoczek poniżej trzeba przejść przez skałki na plaży w lewo naprawdę warto ;) (jak widać )


Cala Pira to kolejna z przepięknych plaż na Costa Rei. Jest tu mały plażowy clubik który organizuje rejsy motorówka po Costa Rei. Cztery godziny to koszt ok 30€. Przy płazy jest historyczna stara wieża z której można zrobić świetne zdjęcia plaży


A to nowa dyscyplina w surfie wyglada na bardzo łatwą ale podobno utrzymać równowagę to nie lada gratka !


Jak już się jest na południu to oczywiście nie można ominąć Cagliari. Taki mały tour żeby odetchnąć od plaży chociaż jeżeli chodzi o mnie na Sardynii nie ma nic lepszego niz plaża no może jeszcze agroturismo ale o tym pózniej ;) cagliari nawet fajnie ale nic powalającego. Miłe popołudnie z przerwa na espresso bo siesta trwa pół dnia no i dobrze po co w taki upał się przemęczać ;) oczywiście jest tu kilka interesujących miejsc. Byliśmy na uniwersytecie gdzie są książki z poprzednich dwóch wieków do użytku wszystkich bez względu na wiek i wartość. Odwiedziliśmy tez Pałac Królewski. jest to jedna z fajnych atrakcji w Cagliari która jest za darmo. Było bardzo mało informacji na temat pałacu w środku ale dobrze zachowane ładne wnętrze.







A to nasza miejscówka:) Próbowaliśmy już hotelu na Srdynii nie było źle nawet ładnie, miło i smacznie ale od kiedy zostaliśmy w pierwszym agroturismo decyzja była szybka ! Juz zawsze będziemy się tu zatrzymywać. Tu to znaczy w gopodarstwie agroturystycznym :) Jakkolwiek by to nie brzmiało nie ma to nic wspólnego z pójściem po najmniejszej linii oporu. Tzn. Najpierw myśleliśmy, że będzie to wieś, świnia, owca na kolacje chleb, herbata i polowe warunki ale rzeczywistość okazała się inna. Do AGROTURISMO LA SORGENTE  przyjechaliśmy późnym wieczorem tak przynajmniej myśleliśmy bo była 21.30. Myślimy sobie nie ma szans na kolację no ale cóż wejdziemy. W drzwiach przywitał nas Michele zięć właściciela, zaprosił do stołu no i się zaczęło.... :) Szynki, sery, oliwki, specjały z cukinii i bakłażana później ravioli z ziemniakami i miętą oraz riccotą na to wjechał prosiaczek z rusztu (biedactwo miało tylko cztery miesiące) i na deser ciasteczka cytrynowe. Mało tego wino do kolacji bez limitu. Myśleliśmy, że to już koniec a tu jeszcze na dobranoc likier z mirtu, grappa i limoncello :) Wszystko było z własnej zagrody i własnych wyrobów gospodarza. Kolacja trwała mniej więcej do 24.00 -01.00 każdego dnia. Wszystko było smaczne wręcz przepyszne.




A to kierownik zamieszania :) Michele z nim można było poczuć się jak w domu. Chłopak ani słowa po angielsku nie znał więc tym bardziej była lokalna atmosfera :) ale się dogadywaliśmy trochę po włosku, trochę na migi i było super !!!


A to Sandro właściciel posesji ! Wszystko sam grillował i przyrządzał na ruszcie. Robił nawet sam kiełbaski z anyżem. Wiem, brzmi dziwnie ale smakowało znakomicie :)


Z kolacji wychodziliśmy właśnie o takiej porze. Bardzo długo to wszystko trwało ale jak tu odejść od tak pysznego stołu :)


Nasz domek. I świnki z kolacji yyy..... 


Miejsce miało absolutnie domowego ducha. Poniżej rodzina Sandro dziadek, wuj, malutki kuzyniaszek itp. Stare zdjęcia wiszą w restauracji Sandro dokładnie wiedział kto jest kim na zdjęciu.






Sardynia jest przepiękna. Można tu spędzić niesamowite wakacje. Pogoda i atmosfera  zawsze gwarantowana :) 





czwartek, 2 października 2014

Jak jest w Malahide ?




                  

I znów Irlandia ! Ale spokojnie to jedna z ostatnich dokumentacji na wyspie :) Chcę tylko przybliżyć w małej namiastce, podobno jedno z ładniejszych miejsc na zachodnim brzegu Irlandii. Malahide! co prawda w poście tylko wybrzeże bo Malahide to również miasteczko około 15 tys. mieszkańców ale ja nie przepadam za chodzeniem po miastach. Ten kawałeczek wybrzeża przyciąga nie tylko turystów ale i miejscowe sławy! Podobno swoją posiadłość miał tu swego czasu Ronan Keating z Boyzone!





Miejsce bardzo wyjątkowe. Bardzo rzadko można spotkać takie dziko żyjące foczki :) Ta mała była bardzo przestraszona. Nie wiem ile mogła mieć ale na pewno jeszcze nie umiała pływać. Widzieliśmy jak matka czekała w morzu daleko od brzegu, też przestraszona bo nie mogła wyjść ze względu na ludzi.  Taki smutny widok ale jak powiedzieliśmy ludziom, że ona jeszcze nie umie pływać i najlepiej żeby się oddalili to patrzyli się na nas jak na wariatów, że o czym my mówimy, że foka nie umie pływać!!! No ale niestety niektórzy mało myślą......








niedziela, 21 września 2014

Donabate Park i Plaża





Dzisiaj trochę nudy! W Irlandii ładna pogoda więc trzeba było ten fakt wykorzystać :) Niedziela...hmm dzień mało ekscytujący więc trzeba się zrelaksować. Niedaleko Swords na północy Dublina na trasie do Belfastu jest fajne miejsce. Niedaleko od wioski Donabate znajduje się park ale nie taki zwyczajny ! 
Centralnym punktem jest Demesne Newbridge House, który został zbudowany w połowie 1700 roku. Budyneczek imponujący :) Niestety do środka nie udało nam się wejść ale podobno warto zwiedzić w ramach niedzielnego relaksu :) I podobno wystrój w środku super nadaje się na zdjęcia ślubne ale cóż nie tym razem :)






Dla mnie jednak mega relaksującą atrakcją w tym miejscu były zwierzaczki :) To miejsce w parku też ma swoją nazwę Newbridge Traditional Farm. Min. są tam bardzo stare rasy zwierząt ale także nasze poczciwe owieczki i osiołki :)


Super jest to, że można bardzo blisko do nich podchodzić a właściwie one podchodzą do nas bo pole do popisów harców mają bardzo duże......:)





Tu to już widać, trochę za dużo tego relaksu :) Jednak rozmiar drzew w tym parku był imponujący !!!


Ok. Trzeba zmienić otoczenie bo chyba za dużo tlenu tu jest :) W związku z tym pojechaliśmy nad morze.


Niedaleko jest bajkowa plaża Donabate. Cicho i spokojnie.